"Jak Ci się nie podoba, to zmień zawód” - takie głosy często słyszą nauczyciele, kiedy starają się bronić przed zarzutami o nadmierne przywileje. Czyli w domyśle "naucz się innego zawodu", np. na studiach podyplomowych. Ukończenie podyplomówki jednak częściej jest sposobem dla pedagoga, żeby pracować więcej, lepiej albo po prostu nie zostać wyrzuconym z pracy.

Każdy nauczyciel zgodnie z art. 12 ust. 3 Karty Nauczyciela powinien podnosić swoje kwalifikacje. Każdy samorząd powinien zagwarantować 1% rocznego budżetu na pensje nauczycieli. Z tego źródła można finansować studia podyplomowe dla nauczycieli. Nie tylko czesne, ale i przejazd, nocleg i wyżywienie. Jednak aby przekonać się, jak to rzeczywiście wygląda – wystarczy złożyć stosowny wniosek w swojej szkole. W praktyce bowiem większość środków jest wydawana na inne cele kształceniowe. W tym na mniej lub bardziej sensowne szkoleniowe posiedzenia Rad Pedagogicznych. Tymczasem studia podyplomowe mogłyby być świetnym narzędziem prowadzenia polityki oświatowej - czy wręcz mostem do ewentualnej restrukturyzacji zatrudnienia w szkołach. A są często jedynie nadzieją na poprawę sytuacji bytowej nauczyciela.

Jak pracować lepiej?
Wykorzystywanie studiów podyplomowych dla nauczycieli jako narzędzi do podnoszenia kwalifikacji, to luksus dostępny tylko nielicznym. Można takie znaleźć w aktualnej ofercie i trzeba wydać na nie około 2000-5000 zł. Wtedy można stać się specjalistą od nauczycielskiego tutoringu, budowania potencjału ucznia czy też pracy z uczniem o specjalnych potrzebach edukacyjnych – z trudnościami różnego typu (np. ADHD), zdolnych lub utalentowanych. Renesans tego typu studiów może się pojawić, kiedy w kolejnej unijnej perspektywie budżetowej pojawią się kolejne fundusze na studia podyplomowe dla nauczycieli finansowane z Europejskiego Funduszu Społecznego (EFS). Inna ewentualność, gdzie nastąpiłby run na tego typu nauczycielskie podyplomówki to rozwiązania systemowe, gdzie wynagrodzenie nauczyciela zależałoby od EWD – edukacyjnej wartości dodanej (na ile dany uczeń podczas nauki zyskał). Ewentualnie od sukcesów uczniów zdolnych, jacy są pod opieką. Biorąc pod uwagę wielkość dodatków motywacyjnych i zasady ich przyznawania – na razie jest to mało opłacalna inwestycja. Już bardziej sensowne z punktu sytuacji nauczyciela jest inwestowanie podczas studiów podyplomowych w "coś wyjątkowego" w ramach lekcji, które prowadzi – np. w elementy tańca wykorzystywane podczas lekcji wychowania fizycznego. Albo wykorzystywanie technik informatycznych poza zajęciami komputerowymi – przy edukacji wczesnoszkolnej lub lekcji różnych przedmiotów w starszych klasach. Bardziej atrakcyjne lekcje to bardziej zadowolone dzieci i nauczyciele, W konsekwencji szansa, że nauczyciela ominą zwolnienia lub zmniejszenie liczby pensum związane z niżem demograficznym.

Jak przetrwać w niżu?
- Droga koleżanko, w przyszłym roku będziesz miała 16/18 etatu, ponieważ nie ma tyle klas, żeby zapewnić Ci całe pensum etatowe – takich słów obawia się wielu nauczycieli. Niepełny etat to nie tylko mniejsza pensja, ale np. problem z wypłaceniem odprawy w przypadki zwolnienia nauczyciela. Zagrożenie takie dotyka wszystkich nauczycieli, ale najbardziej przedmiotów, gdzie ustawowo spada liczba zajęć w roku szkolnym. Były kiedyś dwie lekcje historii tygodniowo? No to będzie jedna. Wprowadzamy w liceach ogólnokształcących wąskie sprofilowanie? No to dziękujemy za pracę wielu nauczycielom chemii, fizyki czy geografii. I co wtedy? Pojawia się pomysł "a może podyplomówka?".

Do 2009 roku wybierane były także podyplomówki dla nauczycieli z pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej, żeby wymagane do pracy w świetlicy. Jednak po liberalizacji może tam pracować w zasadzie każdy nauczyciel. Po wprowadzeniu przedmiotu Przyroda w szkołach podstawowych – inwestowali w nie dotychczasowi szkolni biologowie, geografowie czy chemicy i fizycy. Przewidujący nauczyciele już 10 lat temu kończyli studia, dające uprawnienia do nauczania kolejnych przedmiotów. Poloniści kończyli studia historyczne i odwrotnie. Humaniści wybierali często studia filologiczne, żeby zyskać prawo do uczenia języków obcych. Nauczyciele techniki zdobywali kwalifikacje do nauczania informatyki.

Po wejściu do Unii Europejskiej dziesiątki tysięcy nauczycieli "załapało za darmo" się na studia podyplomowe dla nauczycieli finansowane z Europejskiego Funduszu Społecznego (EFS). Taki trend się utrzymuje i jeśli coś go ogranicza, to często tylko zasobność kieszeni nauczyciela. Niewykluczone, że w kolejnej unijnej perspektywie budżetowej, znajdą się ponownie pieniądze na takie cele. Pewnie podobnie jak w poprzedniej finansowanie otrzymają nie bezpośrednio nauczyciele, ale organizujące podyplomówki uczelnie.

Najnowszy trend to studia podyplomowe z etyki. Wydawało się, że w tym roku powinno być masowe zapotrzebowanie w związki z wprowadzeniem nowych przepisów zobowiązujących szkoły do organizacji lekcji z etyki nawet dla jednego ucznia. Jednak ponieważ katecheci mają zwykle takie uprawnienia, aż takiego runu na nauczycieli etyki nie było. Jednak wobec postępującej laicyzjacji Polaków na pewno jest to podyplomówka, gdzie inwestycja może stać się dobrym narzędziem dla nauczycieli szukających uzupełnienia etatu.

Nie da się też ukryć, że dyrektorzy szkół cenią sobie nauczycieli, którzy mają uprawnienia do nauczania w więcej, niż jednym przedmiocie. Dzięki temu mogą elastyczniej układać siatkę planu lekcji.

Jak zarabiać więcej?
Pewnie wszyscy rodzice wiedzą, że wysokość zarobków nauczyciela zależy od stopnia jego awansu zawodowego. Pod tym względem studia podyplomowe średnio się przydają. Żeby zarabiać więcej, trzeba albo pracować w szkole specjalnej (tam są specjalne dodatki do pensji), albo zostać dyrektorem szkoły. Trzecia możliwość to zdobycie uprawnień do aktywności pozapedagogicznej związanych z pracą z dziećmi. W pierwszym przypadku konieczne są studia z pedagogiki specjalnej, np. podyplomowe w zakresie oligofrenopedagogiki (dzieci niepełnosprawnością intelektualną), surdopedagogiki (z wadami słuchu i mowy), tyflopedagogiki (wadami wzroku). Trzeba jednak pamiętać, że popyt na tego typu nauczycieli w szkołach publicznych jest niewielki. Mało tego, są pomysły, aby zlikwidować szkolnictwo specjalne i wszystkich uczniów kwalifikujących się teraz w takich szkołach umieścić w normalnych placówkach. Wtedy zapewne wzrośnie popyt na nauczycieli z uprawnieniami z pedagogiki specjalnej. Obecnie łatwiej o pracę w szkole specjalnej, można zostać dyrektorem szkoły. Przy ograniczeniu pracy na tym stanowisku do dwóch pięcioletnich kadencji, można stawać do konkursów. Warunkiem jest, aby mianowany lub dyplomowany nauczyciel miał ukończony kurs lub studia podyplomowe z zarządzania oświatą. Trzeci sposób, aby dzięki studiom podyplomowym zarabiać więcej to zdobycie dodatkowych kwalifikacji, przydatnych w szkole lub poza szkołą w relacjach z dziećmi. Umożliwiają prowadzenie zajęć terapeutycznych oraz innych, które przydają się w rozwoju uczniów. Można wybierać z dziesiątków studiów podyplomowych, np. z diagnozy i terapii pedagogicznej, resocjalizacji i socjoterapii, logopedii, muzykoterapii i wielu innych. Czasami na takie zajęcia znajdują się pieniądze w kasie szkoły, a czasami jest to sposób na dorobienie "po godzinach". Bywa też, że takie dorabianie zamienia się w pełnowymiarowe zajęcie zarobkowe.

Jak uciec z zawodu?
Powiedzmy sobie szczerze. Można parskać na "mądre rady" dla nauczycieli typu "idźcie pracować do kopalni". Jednak fakty są nieubłagane. Jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że władze oświatowe wykorzystają niż demograficzny do inwestycji w edukację. W tym do zmniejszania liczby dzieci w klasach przy wykorzystaniu wszystkich obecnie pracujących nauczycieli. Część z pedagogów – czy tego chce, czy nie chce – będzie musiała zmienić zawód. Najbardziej oczywistym jest kierunek związany z predyspozycjami do edukacji, wychowywania i działań opiekuńczych. Jeśli nauczyciel czuje się sfrustrowany, wypalony czy grozi mu zwolnienie – warto zainteresować się podyplomówkami "okołopedagogicznymi" lub "pozapedagogicznymi". Może znajdzie się praca w gminie czy powiecie dla pracownika socjalnego lub asystenta rodziny? Może w urzędzie pracy lub firmie rekrutacyjnej można się zatrudnić jako doradca zawodowy lub rekruter? Może trzeba pomyśleć o założenia żłobka, szkoły zawodowej lub firmy zajmującej się opieką nad osobami starszymi? A może zupełnie odejść daleko od szkoły? Znam nauczyciela historii, który zrobił podyplomówkę z wyceny i zarządzania nieruchomościami, a teraz twierdzi, że szkolne doświadczenie bardzo przydaje mu się w relacjach z trudnymi klientami.